NowyWojtek
|
Spoko, Smoku. Będzie OK :)
Pomyślałem sobie taką refleksję:
Te modeliki są proste do bólu. Nawet określenie "modelik" jest na wyrost. Do poskładania w godzinę przez przeciętnie manualnie uzdolnionego drugoklasistę. Ale przez sposób dystrybucji (kasa muzeum, jakaś informacja turystyczna, buda z pamiątkami itp.) mają okazję nie tylko trafić do rąk najmłodszych, ale być sklejonymi. I być może rozbudzić modelarską pasję. Bo jest związek emocjonalny z miejscem "O! tu byłem, to widziałem" albo "O! tu mieszkam/patrzę na to przez okno/wiem, gdzie to jest". A potencjał do wykorzystania w szkole na lekcjach? ("Dziś zbudujemy blok z naszego osiedla!") I nawet najmłodsi sobie poradzą.
Pamiętam lat temu ileś podczas wizyty w Malborku moja wówczas 8-letnia latorośl zażyczyła sobie model zamku z GPM-u. Model sam w sobie genialny, ale absolutnie nie dla dzieciaka. Kupiłem i co oczywiste został zmasakrowany i porzucony. Modeliki z Muzeum Powstania skończyły tak samo - liberator to model absolutnie nie dla dziecka (pojazdy są łątwiejsze nadają się może dla 12 latka?). Przy całym szacunku dla Krakusów z Muzeum Historycznego, to nie przytyk, ale ich modele zabytków też są dla ciut starszych (wiem, mam, kiedyś skleję!)
Reasumując: może nie jest źle, że firma niemodelarska wymyśliła tak specyficzny produkt jak wycinanko-sklejanka i oferuje go obok toreb, pocztówek i notesików? Może sposób dystrybucji jest z wielu powodów trafiony? (nie sklepy modelarskie, ale właśnie muzeum). Osobiście się cieszę, że coś takiego jest.
Tak, 18 pln, to bardzo drogo, ale z drugiej strony ceny "wycieczkowe" rządzą się
swoimi prawami - żart;)
Tyle mojego marudzenia. Nie linczujcie mnie :)
Pozdrawiam
Wojtek
Post zmieniony (12-10-15 19:26)
|
|